środa, 1 sierpnia 2018

E.Stachniak "Ogród Afrodyty"

Ogród Afrodyty 
Ewa Stachniak






Wydawnictwo: Znak Literanova
Tłumaczenie: Bożenna Stokłosa 
Rok wydania: 2013
Stron: 505







Matka siedemnastoletniej Zofii, pięknej Greczynki o wielkich czarnych oczach, przyprowadza ją do ambasadora Polski w Turcji, prosząc o opiekę. Kobieta nie widzi innego wyjścia - musi oddać swoje dziecko podstarzałemu mężczyźnie, który ma pieniądze i władzę. Dobrze jednak wie, że tylko wykorzystując swoją nieprzeciętną urodę i inteligencję, Zofia ma szansę odmienić ich trudny los. Od tej pory młodziutka córka handlarza bydłem jest zdana tylko na siebie. 

Z twórczością Ewy Stachniak spotkałam się już wcześniej, przy powieści "Katarzyna Wielka. Gra o władzę". Pamiętam, że byłam nią wówczas oczarowana i to m.in za jej sprawą zaczęłam bliżej interesować się Rosją. 
Tym razem sięgnęłam po "Ogród Afrodyty" - również powieść historyczną, ale związaną z historią Zofii Potockiej, która wbrew pozorom nie posiadała żadnych polskich korzeni. Tak naprawdę miała na imię Sophie i była stambulską kurtyzaną greckiego pochodzenia. I właśnie o tym jest książka. O historii kobiety, która z "nikogo" stała się "kimś". A ścieżka, którą musiała przejść by to osiągnąć, wcale łatwą nie była.
"Moja Dudu, ludzi z wyższych sfer odróżnia od pospolitych dusz opanowanie sztuki konwersacji. Każda kobieta umie rozłożyć nogi, ale nie każda potrafi się nauczyć, jak nie być nudną."
Narracja w tej książce prowadzona jest na dwóch płaszczyznach - dzieciństwo, czyli historia Sophie oraz już ostatnie miesiące jej życia, jako Zofia Potocka. Poznajemy niesamowity życiorys tej niepozornej kobiety od samego początku i widzimy, co dzieje się z nią później. Oczywiście, nie mogliśmy domyśleć się, co było po drodze - za wyjątkiem osób naprawdę obytych z jej biografią. Ktoś może uznać to za plus, ale mi nie do końca to odpowiadało. Nie lubię nagłego skakania po akcji, tworzy to zamęt, w którym początkowo nie potrafiłam się odnaleźć. 
Teraz przyznam się do grzechu mola książkowego. Pomijałam fragmenty o aktualnym stanie Zosi i jej umieraniu. Nie, nie żartuję. W momencie gdy wciągnął mnie chronologicznie prowadzony wątek jej historii, to nie miałam ochoty go nagle zawieszać. To tak jak z reklamami na Polsacie. Oglądacie film i nagle.. buch! Wstawiają Wam 20 minutowy przerywnik, który dłuży się i irytuje widza.
"Ale nad pewnymi myślami Zofia nie potrafi zapanować. Na przykład nad myślą o tym, że ktoś może ją zdradzić, ośmieszyć i porzucić. Teraz w kierowanych do niej słowach i uśmiechach doszukuje się fałszu. Analizuje je, aby zapobiec grożącemu jej niebezpieczeństwu albo odkryć czyjąś słabość."
Przyznam się, że kilka razy musiałam zabierać się za tą książkę Wydawała mi się taka... nudna? Tak, to chyba będzie odpowiednie określenie. Nie do końca też rozumiałam, co początkowa historia miała wspólnego z Zofią Potocką, skoro książka zaczynała się historią jakiejś Greczynki! No ale cóż, człowiek całe życie się uczy, a ja po roku na rozszerzeniu miałam okazję przyswoić wiele historycznych faktów.
Zrobiłam zatem podejście numer 4 - ponad rok od ostatniej próby. I udało mi się skończyć ją całą. Jednak dalej brakowało mi takiej iskierki, która pojawiła się przy "Katarzynie Wielkiej". W "Ogrodzie Afrodyty" niektóre fragmenty, o czym już wspomniałam, dłużyły się niemiłosiernie, nudziły, aż w końcu zostały pominięte. 
Mimo to uważam, że książka nie była bardzo zła. Historia w niej przedstawiona jest oparta w bardzo dużej ilości na prawdziwych wydarzeniach i chociażby z czystej ciekawości warto ją przeczytać. Szczególnie gdy lubicie gdy powieść jest prowadzona w dwóch ramach czasowych. A nóż ktoś z Was zrozumie klucz do sukcesu jaki miała w zanadrzu Zofia i równie zajdzie tak daleko jak nasza bohaterka? Kto wie, życie szykuje nam różne scenariusze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz