poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Pisarz też człowiek!

Dzisiaj przyszła pora na taki luźniejszy wpis. Dlaczego? Po prostu mam ochotę podzielić się z wami moimi przemyśleniami, refleksjami. Porozmawiamy. Znaczy... Ja się wygadam (wypiszę), a wy wyrazicie opinię. Opinię na temat dość rzadko poruszany. A mianowicie - pisarz też jest człowiekiem.
Źródło: Targi w Krakowie
Większość z nas brała przynajmniej raz w życiu udział w Targach Książki. Tłum ludzi, wystawców i oczywiście autorów, bo to właśnie oni są tutaj najważniejsi. Przychodzimy z nimi porozmawiać, wziąć autograf, zrobić sobie z nimi zdjęcie. W końcu, gdy tylko zdecydowali się na wydanie swojej pierwszej książki, to automatycznie zostali osobą publiczną -znamy ich, rozpoznajemy, uwielbiamy ich i szanujemy. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku ;)
No dobrze, ale co ma tytuł do sytuacji, którą właśnie przedstawiam? Ano ma. I to sporo. Tylko musimy zmienić punkt widzenia.
Jesteście młodym autorem. Dość popularnym w ostatnim czasie. Wschodząca gwiazda. Dopiero odkryta, a już sławna. To wasze pierwsze targi. Nie wiecie jeszcze z czym to się je, oczywiście od tej "drugiej" strony. Strach, obawa, silne emocje. Na pewno spory stres, chyba że od dziecka jesteście przyzwyczajeni od występów publicznych, ale nie od takich przypadkach dzisiaj mówimy. Tłum ludzi, gwar, często gorąc. Macie wrażenie jakbyście zaraz mieli odpłynąć, a tu coraz większa liczba osób was otacza. Każdy chce autograf, zdjęcie, poświęcony moment na rozmowę. Zaczynacie się źle czuć psychicznie z tą sytuacją. Brak przyzwyczajenia robi swoje. Odchodzicie od swojego stanowiska i chcecie udać się do wyjścia, nabrać trochę tlenu. Zostajecie rozpoznani przez jednego ze swoich czytelników, który chcąc skorzystać z braku kolejek i innych ludzi podbiega do was i wręcz wpycha do rąk książkę, a w swojej już ma smartfona z włączonym aparatem. Irytujecie się. Chcecie wyjść, odmawiacie. Mówiąc kolokwialnie olewacie człowieka. A potem? A potem słyszycie, jacy to wy źli jesteście, bo odmówiliście i wybiegliście jak z procy w kierunku wyjścia... 

Sytuacja numer dwa. Tutaj już macie lata praktyki na karku. Każda wasza książka trafia od razu na listę bestsellerów literackich, wszędzie widzicie swoje nazwisko, w każdej gazetce jakie można znaleźć przy sieciowych księgarniach. Zajmujecie swoimi powieściami całą sklepową półkę. Widzicie swoją osobę na niedużych billboardach z podpisem "premiera miesiąca". Miłe uczucie, prawda? I znowu targi. W jakimś dużym mieście. Załóżmy w stolicy, co sobie będziemy żałować! Z obawy przed ogromnymi kolejkami wydawnictwo postanawia wystawić was dwa dni pod rząd. Załóżmy w najbardziej oblegane dni, tzn. sobotę i niedzielę. Planowo w obu terminach będziecie od 12 do 14. To byłoby takie piękne. Wstajecie rano, macie dobry humor. Postanawiacie przybyć 30 minut przed umówionym czasem, aby w razie jakiegoś poślizgu mieć kilka minut. Przychodzicie i... szok! Widzicie kolejkę tak długą, jak za wędliną w czasach PRLu. Zachodzicie w głowę, kto taki się pojawił. Niespodzianka. Ta kolejka to do was. A tu jeszcze tyle czasu! Ktoś na pewno jeszcze dojdzie. A wy macie zaledwie 2 godziny. Kończy się na tym, że spędzacie tam 7 godzin. Bo każdy przyniósł co najmniej 3 książki, a czytelnikowi przecież nie odmówisz. Masz już dosyć. Ręka odpada, szczęka boli od ciągłych uśmiechów, marzysz tylko o letnim prysznicu i łóżku. A tu jeszcze jeden dzień...
~~~~
Oczywiście powyższe sytuacje są całkowicie zmyślone. Chciałam tylko terapią lekko wstrząsową uświadomić niektórym, jak to wygląda. Owszem, spotkania z czytelnikami zawsze są dla pisarzy miłe i przyjemne, ale co za dużo to niezdrowo. Powinniśmy pamiętać, że oni też są tylko ludźmi, takimi jak my. Miewają gorsze i lepsze dni. To normalne. Czasami właśnie targi wypadają w ten "gorszy" dzień. Powinniśmy to uszanować.
Poza tym... czasami rzeczywiście jest nas - czytelników, bardzo dużo. Może się mylę, ale nie zauważyłam, żeby jakiś autor nagle wstał, powiedział "przykro mi, robię sobie 15 minut przerwy, proszę wrócić później". A każdy ma jakieś potrzeby. Nawet to wyjście na chwilę na pole, o którym wspominałam. Każdy czasem potrzebuje odetchnąć świeżym, chłodnym powietrzem (wykreśl świeżym jeśli targi są w moim mieście - Krakowie ;) ). 
Jeśli jakiś autor wydał więcej niż 1-3 książki (a takich jest coraz więcej!), to naprawdę dobrze przemyślcie, którą jego/jej książkę chcielibyście mieć podpisaną. Bezsensu jest marnować swój kręgosłup i czyjąś dłoń, żeby podpisywać np. 7-20 powieści. Miejmy umiar. Z wieloma pisarzami naprawdę warto porozmawiać, przedstawić swoje odczucia. Na pewno Was wysłuchają, może nawet i lepiej zapamiętają! O wiele lepiej będzie się wspominać spotkanie, na którym obie strony skupiły się na wysłuchaniu i podzieleniu się opinią, a nie tylko pośpiesznymi podpisami, żeby zdążyć i nie zirytować pozostałych czekających.
Warto również pamiętać o kulturze. Kilka razy usłyszałam zwrot "niech mi pan/pani podpisze". Naprawdę? Kojarzy mi się to z piosenką "Buraki" Kabanosa. Nie stać niektórych na użycie słowa "proszę"? Naprawdę, zwroty grzecznościowe nie bolą. I nie, nie powinno się ich używać tylko w czasie targów, ale również w życiu codziennym. Sprawdziłam! Szczery uśmiech i właśnie słowa "proszę/dziękuję" potrafią poprawić humor sprzedawcy w sklepie czy komuś innemu, kto np. pracuje w dziale usług :)
Pamiętajcie, że Targi to przede wszystkim ma być przyjemność dla obu stron. Nie warto się denerwować, niepotrzebnie spinać. Niezależnie gdzie się odbywają, warto zabrać ze sobą dużą ilość pozytywnej energii i wykorzystać ją całkowicie. W końcu to nasze "święto" :)

2 komentarze:

  1. Świetny post, uwielbiam chodzić na targi książki i rozmawiać z autorami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż ciężkie życie ludzi sławnych, ale bycie autorem często wiąże się ze sławą i to uroki tego zawodu.
    KLAUDIALISIECKA BLOG - KLIK

    OdpowiedzUsuń